W teorii i praktyce ten film nie ma zbyt wiele wspólnego z komedią romantyczną. Najzabawniejszą rzeczą w całej tej historii jest polski tytuł, który został perfekcyjnie okaleczony przez naszych tłumaczy i dystrybutorów. Jest to ciepła i momentami smutna opowieść o amerykańskich rodzinie, która spotyka się na święta w domu swoich rodziców. Gdyby nie postaci Amy i Bena prawdopodobnie seansu bym dzisiaj nie skończył. Tak naprawdę to oni są motorem napędowym tego "dzieła". Kropkę nad "i' stawia aktor o nazwisku Mulroney, którego miałem wątpliwą przyjemność oglądać po raz pierwszy. Jeśli w każdym filmie gra tak sztywno i bez polotu to niech lepiej kończy z aktorstwem.